Rozdział 2



*Kilka miesięcy wcześniej*

- Jeszcze jednego drinka!
Brunetka stała przy barze i tańczyła do puszczanej przez dj'a muzyki. Spora ilość alkoholu przyjemnie szumiała jej w głowie. Klub "Output" był jednym z najnowszych lokali w Nowym Jorku i jednocześnie najlepszym do świętowania 18-stych urodzin Laury Marano. Barman postawił przed pijaną już dziewczyną plastikowy kubek, wypełniony wódką z sokiem ananasowym. Dziewczyna szybko chwyciła naczynie i łapczywie wypiła jego zawartość. Nie wypuszczając go z ręki, ruszyła na parkiet, wzrokiem szukając swojego najlepszego przyjaciela, Rossa. Chwilę później, dziewczyna zapomniała o szukanym przez siebie chłopaku i kontynuowała taniec. Niedługo potem, przyłączyły się do niej, jej najlepsze przyjaciółki, dostarczając jubilatce kolejne porcje alkoholu. Brunetka była kompletnie pijana, jednak nie przeszkadzało jej to w dobrej zabawie - wręcz przeciwnie, alkohol pozwolił jej rozluźnić się i bawić, jak nigdy dotąd. Przez całą imprezę, szeroki uśmiech nie znikał jej z twarzy.
- Nie przesadziłaś trochę?
Roześmiany blondyn patrzył na Laurę z rozbawieniem. Dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyje.
- No w ko-ońcu... Szukałam cię wiesz? - wybełkotała z udawanym wyrzutem.
Ross roześmiał się i oparł swoje czoło o jej głowę. Objął dziewczynę w pasie i przycisnął do siebie, po czym zaczął kołysać się w rytm płynącej muzyki.
- Dużo wypiłeś?
- Nie aż tyle co ty - roześmiał się patrząc jej w oczy, a dziewczyna mu zawtórowała. Kilka minut później, brunetka poczuła się słabo. Odchyliła głowę do tyłu trzymając zarzucone na szyi chłopaka ręce. Alkohol dał swoje pierwsze, negatywne oznaki i dziewczyna, której w momencie zakręciło się w głowie, runęła na ziemię. Blondyn szybko ją złapał, tym samym chroniąc przed upadkiem. Oddech dziewczyny przyspieszył, a usta niemal dotykały ust chłopaka. Mieszanina oddechów sprawiła, że przeszły ją dreszcze. Wszystko obok zdawało się być nieważne. Muzyka czy też ludzie tańczący na parkiecie zdawali się poruszać w spowolnionym tempie. Chłopak popatrzył jej głęboko w oczy a chwilę później odgarnął z jej czoła kosmyk niesfornych włosów. Nie zastanawiając się długo, dziewczyna wplotła swoje dłonie w blond włosy przyjaciela i wpiła się w jego usta z pożądaniem. Ross namiętnie oddawał pocałunki, ciągle obejmując Laurę w pasie. Po chwili oderwali się od siebie i zetknęli się czołami. Chłopak spojrzał jej głęboko w oczy. Poczuł, że nie wytrzyma, a alkohol dodał mu odwagi. Złapał dziewczynę za rękę i pociągnął w stronę schodów, prowadzących do klubowych pokoi. Jeden z nich, należał do brunetki. Był wynajęty specjalnie na jej urodziny. Nie namyślali się długo. Jeszcze na korytarzu ich usta ponownie się złączyły. Chwilę później, zatrzasnęli za sobą drzwi.

*Dzień imprezy*

Dwójka dziewiętnastolatków siedziała na wielkiej, marmurowej fontannie. Ross wpatrywał się otępiałym wzrokiem, w płynącą z podświetlanego obiektu wodę. Laura, podciągnęła kolana pod brodę i patrzyła na chłopaka z wyczekiwaniem. Znajdowali się za domem. Nie było tam pijanych, tańczących nastolatków, muzyka była ledwo słyszalna a ogród z tej strony był bardziej zadbany. Po dłuższej chwili, dało się usłyszeć cichy głos chłopaka.
- Ile?
Brunetka popatrzyła na blondyna ze zdziwieniem.
- Co ile?
- Ile już jesteś w Los Angeles.
Laura zawahała się. Po chwili spuściła głowę, i wyszeptała:
- 3 miesiące.
Ross roześmiał się gorzko.
- 3 miesiące.. - powtórzył.
Zapanowała głucha cisza. Dziewczyna skuliła się jeszcze bardziej, jakby chcąc uniknąć dalszych pytań.
- Zamierzałaś mi powiedzieć?
- Nie. Nie wiem. Może kiedyś.. Nie teraz - pokręciła bezradnie głową.
- Dlaczego? - zapytał z wyrzutem w głosie - Dlaczego? Dlaczego mi to zrobiłaś? Przez niemal pół roku po mojej wyprowadzce, drżałem na dźwięk każdej wiadomości, mając nadzieję, że to może od ciebie. Czekałem na jakąkolwiek wiadomość. Nie było dnia, żebym o tobie nie myślał. Dnia.. Godziny - dodał, podnosząc się z miejsca i wyrzucając ręce w górę - Nic dla ciebie nie znaczyłem?
- Ross ale to nie tak! - zaprzeczyła - Przecież doskonale wiesz, że to nie tak..
- Więc jak Lau?
Brunetka wstała i zaczęła chodzić po ogrodzie. Szukała słów, którymi mogłaby wyrazić swoje uczucia, jednak głos uwiązł jej w gardle. Poczuła w nim wielką gulę, która nie pozwalała wydusić jej słowa. Popatrzyła na blondyna z łzami w oczach.
- Czy.. Czy to miało związek z twoją imprezą urodzinową? - zapytał cicho. Brunetka potrząsnęła głową i odwróciła wzrok.
- Byłem w tobie zakochany.
- Byłeś pijany Ross. Tak samo jak ja.
- Tak - potwierdził - Ale wtedy alkohol nie zmienił moich uczuć do ciebie.
Brunetka podniosła wzrok na Rossa, który stanął naprzeciw niej.
- Czułeś... czułeś coś do mnie? - wyszeptała.
- Tak Lau. Czułem.
Blondyn nie musiał powtarzać.. dziewczyna doskonale słyszała wcześniej. Wszystko wydawało się być tak skomplikowane. Wydarzenia z przeszłości, nagle powróciły ze zdwojoną siłą. Uczucia.. czy uczucia wróciły? I jeśli tak, to jakie? Na to pytanie Laura nie znała odpowiedzi. W jej oczach zaszkliły się łzy a oddech stał się coraz płytszy.
- Nie umiałam sobie tego poukładać. Sądziłam, że tak będzie najlepiej.
- Szkoda - rzucił cicho.
- Szkoda - powtórzyła, otępiałym wzrokiem wpatrując się w rozgwieżdżone niebo.

***
- Grease zmarła 4 miesiące temu - Laura zawiesiła głos, na wspomnienie o nieżyjącej ciotce. po chwili jednak kontynuowała swoją opowieść.
- Potem sprawy potoczyły się szybko. Pogrzeb, ogromny spadek po niej i po mamie, sprzedaż mieszkania w Nowym Jorku i przeprowadzka tutaj. Nie potrafiłam tam dalej mieszkać. Wszystko mi ją przypominało. Nam - poprawiła się po chwili.
Dawni przyjaciele siedzieli na ławce, znajdującej się naprzeciwko wielkiej, marmurowej, podświetlanej fontanny.
- Bardzo mi przykro.. Nie wiedziałem - rzucił cicho. 
- A skąd miałeś? - Laura uśmiechnęła się smutno.
- Ah tak..
Na chwilę zapadła niezręczna cisza, jednak kilka sekund później Ross dodał:
- Nie mogę uwierzyć, że Grease nie żyje. Była wspaniałą kobietą.
- Tak.. - szepnęła Laura, ocierając łzę spływającą po zaróżowionym policzku - Na kilka miesięcy przed śmiercią ciotki, poznałam Nicholasa. Kiedy postanowiliśmy się przeprowadzić, przeniósł się na tutejszy uniwerek. Jesteśmy razem. I to by było chyba na tyle.
Brunetka skupiła się na sukience, skubiąc jej rąbek. Chwilę później Ross rzucił:
- Tak, wiem.
Dziewczyna podniosła na niego zdumione spojrzenie.
- Kiedy przestałaś się do mnie odzywać, zaniepokoiłem się. Po 3 miesiącach braku odzewu od ciebie, kupiłem bilet i przyleciałem do Nowego Jorku. Pierwsze co zrobiłem, to poszedłem do naszego ulubionego parku. A ty tam byłaś. Z nim.
- Nie podszedłeś?
Tym razem to chłopak spuścił głowę. Pokręcił głową.
- Co miałem ci powiedzieć? Uznałem to za wystarczający dowód, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego.
Brunetka westchnęła ciężko.
- Ross, do cholery dobrze wiesz, że tak nie było.
- Nic nie wiem Laura. Już nic nie wiem.
Dziewczyna oparła głowę na ramieniu chłopaka i szepnęła:
- Dlaczego to wszystko jest tak skomplikowane? 
Po chwili dodała:
- Dobrze. Teraz twoja kolej. Powiedz mi, co robiłeś przez te kilka miesięcy.
Chłopak westchnął ciężko.
- Po przeprowadzce nie było łatwo. Owszem, firma się rozwijała. Nawet bardzo dobrze. Po dwóch miesiącach ojciec otworzył kolejną - przerwał i spojrzał w rozgwieżdżone niebo. Po chwili kontynuował.
- Ale w domu.. W domu atmosfera była nie do zniesienia. Mama nadal nie wybaczyła ojcu zdrady sprzed lat. Minęło już od niej mnóstwo czasu. Prawie 19 lat..Bardzo chciała mu wybaczyć, ale nie potrafiła. Ciągle się kłócili, a ja... a ja nie wytrzymałem tego. Zatrudniłem się w firmie ojca i wynająłem swoje mieszkanie. Teraz pracuje w innej kancelarii, ale myślę o otworzeniu czegoś własnego. Nie chcę już nigdy więcej pracować u tego skurwysyna. Zniszczył nam całe życie. Całe, poukładane i szczęśliwe życie - zacisnął zęby.
Brunetka pogłaskała przyjaciela po ramieniu. Spojrzała na niego z troską.
- A co z Rydel, Rikerem, Rocky'm i Rylandem?
- Rydel zamieszkała z Ellingtonem. Ona nienawidzi ojca tak samo jak ja. A reszta została w tym pieprzonym domu, z tą pieprzoną rodzinką. Nie rozumiem ich. Przecież Mark nas zniszczył. Zniszczył kapelę, rodzinę, matkę. Zburzył cały nasz świat. A oni żyją z nim, jak gdyby nigdy nic. Gdyby nie Courtney, nie wiem co bym zrobił. Była moją dziewczyną przez kilka miesięcy, ale nie wyszło. Chyba ciągle myślałem o tobie. 
Brunetka popatrzyła na Rossa ze zdumieniem. Miała ochotę go przytulić, jednak nie wiedziała czy powinna. Ten gest, który dawniej był dla niej tak oczywisty, teraz przychodził jej z niesamowitą trudnością. Dopiero w tamtym momencie, uświadomiła sobie, jak bardzo za nim tęskniła. Gdyby nie stukot obcasów, narastający z każdą sekundą, objęłaby go, nie zważając na konsekwencje. Przeszkodziła jej w tym jednak niewysoka blondynka.
- Dove? - oczy brunetki rozszerzyły się.
- Laura, przepraszam, że wam przeszkadzam, ale musisz to zobaczyć - zdenerwowana dziewczyna patrzyła na przyjaciółkę błagalnym wzrokiem. 
- Dove, o co chodzi? - zapytała z lekką paniką w głosie. 
- Zauważyłam Nicholasa. Ale.. on nie był sam.
Brunetka posłała przyjacielowi spojrzenie pełne bólu. Potrząsnęła przecząco głową i pobiegła za przyjaciółką, w kierunku z którego dochodziła bębniąca chicho muzyka.


Hej robaczki! W końcu nowy rozdział! Yaaay!
Niestety do kwietnia rozdziały będą pojawiać się.. bardzo nieregularnie. Prosze o trochę zrozumienia - nauki mam po pachy a nawet i więcej. Nie wyrabiam się z codziennymi czynnościami a co dopiero z rozdziałami. Ten pisałam dzisiaj 2 godziny, ale udało się i bardzo się cieszę! Dużo się w nim dzieje i mam nadzieję, że jesteście zadowoleni :D Tylko nie myślcie sobie, że od razu dostaniecie Raure. Co to, to nie :D Możecie jeszcze nie do końca wszystko rozumieć, ale spokojnie, w następnych rozdziałach wszystkiego się dowiecie. Lecę uczyć się do konkursu i oglądać słodkie kłamstewka - ktoś też kocha ten serial tak mocno jak ja?
Buziaki!
Sandra Lynch

Rozdział 1

Dla Zawsze uśmiechniętej, która motywuje mnie do działania i bez której, nigdy nie zaczęłabym przygody z pisaniem.


- Laura, jesteśmy tutaj od 3 miesięcy. Zadzwoniłaś do niego?
- Greg, rozmawialiśmy już o tym.
Brunetka oparła się o stolik, paznokciami nerwowo stukając w jego blat. Niepewnie podniosła wzrok na brata.
- Los Angeles to ogromne miasto. Szanse, że natknęlibyśmy się na siebie są bardzo małe.
- Mi jednak się udało.
- Ale cię nie poznał. O mnie na pewno też zapomniał. Skończmy ten temat.
- Nie wierzę.
Laura posłała bratu pytające spojrzenie.
- Nie wierzę w to, że ci go nie brakuje.
Dziewczyna poderwała się z krzesła i zaczęła chodzić po pokoju. Chwilę później ukryła twarz w dłoniach.
- Oh, dobrze wiesz, że to nie chodzi o to!
Chłopak podszedł do siostry. Chwycił jej dłonie i oderwał od twarzy, po czym popatrzył prosto w jej brązowe oczy.
- A więc o co? Do cholery, co się wtedy stało?!
- Greg.. Kurwa Greg, my się przespaliśmy.

***
Laura dłońmi wygładziła czarną sukienkę, sięgającą do połowy uda, a na stopy wsunęła buty na wysokim obcasie w tym samym kolorze. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze.
- Wszystko w porządku?
Przestraszona dziewczyna odwróciła głowę. W drzwiach stał jej starszy brat, przyglądając się jej z troską. Pokiwała twierdząco głową.
- Jesteś pewna? Nie musimy iść na tą imprezę.
- Tak. Nic mi nie jest. Poza tym, Dove już tutaj jedzie. Właśnie do mnie dzwoniła, będzie za kilka minut.
Chłopak po cichu wycofał się z pokoju. Laura zamknęła drzwi i usiadła na łóżku, po czym oparła się o ścianę i westchnęła ciężko. Myśli, przelatywały przez jej głowę z prędkością światła, a uczucie paniki, które 3 miesiące wcześniej towarzyszyło jej nieustannie, powróciło.
"Dlaczego teraz? Dlaczego wtedy, kiedy wszystko zaczęło się układać? Nie mogę. Nie mogę pozwolić, żeby znów pojawił się w moim życiu. Nie teraz"
Dziewczyna wstała i podeszła do komody, stojącej naprzeciwko jej łóżka. Przykucnęła. Odsunęła dolną szufladę i spod grubej sterty ubrań, wyciągnęła brązowo-złoty zeszyt. Przewracała kartki, zapisane wydarzeniami z jej życia, przeglądała wklejone do niego zdjęcia a wspomnienia zaczęły powracać. Na widok jednej z fotografii, przyklejonej wyżutą gumą uśmiechnęła się do siebie. Stojąca obok wysokiego blondyna, mierzwiącego jej włosy, roześmiana od ucha do ucha. Doskonale pamiętała tamten dzień. Poczuła jak łzy napływają jej do oczu. Gdyby nie klakson samochodu, podjeżdżającego pod jej dom, rozkleiła by się na dobre. Zamknęła zeszyt, wrzuciła go na swoje miejsce, złapała kurtkę i wybiegła z sypialni.
- Greg! - wrzasnęła wychodząc z domu. Na dworze słuchać było głośną muzykę, dobiegającą z czerwonego Kabrioleta, oraz miarowy stuk obcasów Laury, zmierzającej w stronę samochodu.
- Hej mała - Dove cmoknęła przyjaciółkę w policzek, kiedy ta wskoczyła na przednie siedzenie dla pasażera. 
- Hej Dove - uśmiechnęła się sztucznie, jednak zauważywszy badawczy wzrok blondynki, chcąc uniknąć niepotrzebnych pytań, nerwowo wychyliła się z auta i krzyknęła:
- Greg, pospiesz się!

***
- Co jest Lau?
"Kurwa" - pomyślała. Brunetka posłała pytające spojrzenie blondynce, zatrzaskującej drzwi samochodu i ruszającej w kierunku wielkiej, pięknej willi w której odbywała się impreza.
- Oj daj spokój, przecież widzę, że coś jest nie tak. Przez całą drogę prawie się nie odzywałaś, co graniczy niemal z cudem, a poza tym kiedy się z tobą witałam miałaś łzy w oczach.
- Hej, wcale nie jestem taką gadułą! - brunetka zaprzeczyła, po czym roześmiała się na widok powątpiewającego spojrzenia przyjaciółki.
- Poza tym, jest impreza. Bawmy się! Obiecuję, że opowiem ci o tym kiedy indziej - dodała po chwili, posyłając Dove błagalne spojrzenie, oznaczające, że nie chce dłużej ciągnąć poruszonego przez nią tematu. Blondynka westchnęła.
- Wrócimy do tematu, jasne?
- Jasne - rzuciła Laura, po czym złapała przyjaciółkę za rękę i pociągnęła w stronę oświetlonego masą lampek ogrodu.
Kilka minut później dziewczyny zapomniały o nieprzyjemnej dla brunetki rozmowie i zniknęły wśród tłumu bawiących się nastolatków. Dove zaciągnęła Laurę na parkiet i zaczęła kołysać biodrami, wywołując śmiech przyjaciółki. Blondynka ruszała coraz odważniej. Chwilę później dołączył do niej wysoki brunet, tym samym dając wymówkę nie przepadającej za tańcem Laurze, do opuszczenia parkietu. Brunetka natknęła się na morderczy wzrok, pozostawionej z nieznajomym mężczyzną przyjaciółki, po czym posłała jej buziaka i rozbawiona, tanecznym krokiem ruszyła w kierunku stolika z napojami. Nieprzyjemne wrażenia dzisiejszego dnia powoli zacierały się w jej pamięci. Chwilę później dziewczyna dotarła do szukanego przez siebie stoiska. W ręce ściskała plastikowy kubek, który wypełniła wódką z sokiem ananasowym. Alkohol sprawił, że nieco się rozluźniła. Przygotowała sobie kolejną porcję, która po kilku minutach dodała jej nieco odwagi. Nadal ściskając z ręce drinka. zaczęła kołysać biodrami i obracać się wokół własnej osi. Alkohol zaczął przyjemnie szumieć w jej głowie. Chwilę później zatrzymała się i drgnęła. Poczuła na sobie czyjś intensywny wzrok, a jej ciało przeszedł dreszcz. Tylko jedno spojrzenie wywoływało u niej takie emocje. Nie musiała się nawet odwracać. Mrowienie w brzuchu zdradziło jej kim jest osoba, która za nią stała.
"Nie, to nie może być prawda.. To przez alkohol który wypiłaś" - wmawiała sobie, jednocześnie nie ruszając się z miejsca w którym stała, jednak sekundę później usłyszała zdanie, a właściwie jedno słowo, którego tak bardzo nie chciała teraz usłyszeć. Słowo, którego nie chciała usłyszeć z jego ust.
- Laura?
Teraz już nie miała wątpliwości. Odłożyła kubek z alkoholem, który ściskała w ręce i powoli się odwróciła.
- Ross.. 

Witam moi drodzy!
Jak obiecałam tak wróciłam. Tym razem w 100% pełna nowych pomysłów i pełna weny. Rozdział już jest, zakładki są, brakuje tylko prologu. Nie, nie pojawi się. Jako prolog, możecie traktować ten rozdział :D
Tak, tak wiem. Krótki. Jestem okrutna, że przerywam w takim momencie. No cóż, mam nadzieję, że was zaciekawiłam. Piszcie co myślicie! :)
Buziaki.
Sandra Lynch